Włoska siatkarka, reprezentująca w tym sezonie barwy Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza, zdążyła już zdobyć z klubem Superpuchar i Puchar Polski. Przed sezonem nawet nie śniło jej się, że przyjazd do Polski może tak obfitować w przeżycia.
Była zawodniczka Verony i Busnago, zrobiła wielki krok w przód. Podążając za miłością swojego życia postanowiła wyjechać za granicę, wybierając niesamowite przeżycia, nowości, karierę i zmianę pozycji. Milena Stacchiotti dołączyła przed sezonem do zespołu Tauronu MKS Dąbrowy Górniczej. Na codzień w życiu prywatnym jest wybranką serca Michała Łasko, podpory Jastrzębskiego Węgla. Przyjechała do Polski ze względu właśnie na niego.
zdjęcie wzięte z fejsa, nie moje! |
tutaj w linku jest zredagowany wywiad: NiceSport.pl.
pod spodem wstawiam niezredagowany, pewnie z kilkoma błędami, oryginalny, tyle, że przetłumaczony.
hope you like it :)
Jak to się stało, że zdecydowałaś się na tę przygodę? To
chyba nie była łatwa zamiana ciepłej Verony na zimną Polskę… Wybór padł przez
wzgląd na karierę czy miłość?
Wyjazd z ojczyzny nie był wyborem łatwym. Rozważyłam
wszystkie aspekty oraz konsekwencje, które przyniosłaby moja decyzja. W moim
przypadku był to zarówno wybór ze względu na miłość jak i karierę. Wymieniam
miłość jako pierwsze, ponieważ razem z Michałem mamy takie samo podejście do
tego, aby nasz związek się rozwijał i abyśmy dzielili się nie tylko siatkówką,
ale także życiem każdego dnia. Wszystko to oznacza, że moja decyzja o wyjeździe
za granicę została podjęta z ufnością, entuzjazmem i ciekawością. Pomysł, abym
grała w Polsce spowodował, że miałam ochotę spakować szybko torby i wyjechać
rozpocząć tę podróż. Dodatkowo świadomość wsparcia najbliższej osoby, była dla
mnie fundamentalna.
Celem sportowca jest ciągłe udoskonalanie swojej gry i
awansowanie do wyższej klasy rozgrywkowej. Teraz grasz w najwyższej lidze w
Polsce. Patrząc na umiejętności techniczne, co przynosi ci to doświadczenie?
Uważam, że każde nowe doświadczenie, w sporcie i nie tylko, pozytywne lub nie,
wpływa w jakiś sposób na nas i pomaga nam w rozwoju. Przeżycia w Polsce
sprawiają, że czuję się lepsza w każdym aspekcie. Musiałam szybko przystosować
się do innej ligi oraz poziomu. Musiałam pracować dwa razy ciężej, aby dorównać
reszcie. Kiedy obcy język nie jest łatwy oraz musisz szybko odnaleźć się w
nowym środowisku, złożonym z nowych ludzi oraz odmiennej mentalności, musisz
dać z siebie wszystko, przysłowiowe 100%.
Ze środka przeszłaś na pozycję libero. Te pozycje są ze sobą powiązane. Kiedyś, kiedy
nie było libero, środkowe zajmowały się odbiorem piłki. Teraz, kiedy wchodzą do
drugiej linii są zmieniane. Powiedz o Twojej zamianie ról na boisku. Gdzie się
lepiej czujesz podczas gry?
Kiedyś gdyby ktoś mi zaproponował zamianę pozycji na jeden
dzień oraz grę na libero w Lidze Mistrzyń albo nawet w SerieA1, nigdy bym się
nie zgodziła, nie zrobiłabym tego. Tym bardziej, jeśli odbywałoby się to za
granicą, w obcej lidze! Jednak jak na ironię, podczas sezonu z konieczności
musiałam zagrać na tej pozycji przez prawie dwa i pół miesiąca. Kiedy minęło
początkowe zdziwienie i zaskoczenie, zakasałam rękawy i starałam się dać z
siebie co najlepsze zespołowi. W końcu przyniosło mi to wiele satysfakcji, na
przykład, po wygranym meczu Ligi Mistrzyń z Azerrail Baku. Wszystko to działo
się przez przypadek: zawsze byłam nietypową środkową, a nawet „staromodną”,
która ćwiczyła cały czas przyjęcie. Kiedy w lipcu dołączyłam do zespołu i
zaczęłam wszystko poznawać, trener zauważył u mnie wyćwiczone umiejętności
obrony i przyjęcia. Zapytał mnie wtedy, czy kiedykolwiek grałam na innej
pozycji niż środkowa. Po rozmowie, zaproponował mi pozycję atakującej z
przyjęciem (w zespole były już trzy środkowe). W tej roli mogłam naprawdę pomóc
drużynie i była to dla mnie niesamowita szansa, której nie mogłam wypuścić z
rąk. Także dlatego, że zawsze lubiłam grać w drugiej linii. Pomysł o ataku ze
skrzydła, był również dla mnie bodźcem. Następnie nasza podstawowa libero miała
kłopoty zdrowotne, które trwały przez dłuższy okres czasu. W tej sytuacji
zostałam poproszona o zastąpienie jej na pozycji libero i tak właśnie to
wyszło… Kluczem do sukcesu w tej nowej dla mnie sytuacji, zdumienia i
jednocześnie radości, z pewnością było krytyczne podejście oraz poczucie
odpowiedzialności.
Jakie są różnice między włoską a polską siatkówką?
Zasadniczo jest wiele różnic pomiędzy włoską a polską
siatkówką. Nie tylko między logistyczną organizacją sezonu. W Polsce siatkówka
jest uważana za bardzo ważny sport, jak we Włoszech piłka nożna. Hale zawsze są
pełne od entuzjastycznie nastawionych kibiców, w każdym wieku. Duża ilość spotkań jest pokazywana w
telewizji, co jest bardzo pozytywne. Jedynym minusem jest to, że kalendarz gier
może podlegać zmianom, w zależności od różnych harmonogramów. Kolejna różnica dotyczy transportu: w Polsce aby
dostać się do innego klubu trzeba spędzić dużo czasu w podróży. Nic więc
dziwnego, jeśli jedzie się na mecz przez 9h busem (nie używa się tu innego
środka transportu, aby osiągnąć cel!). We Włoszech zazwyczaj używało się
samolotów…
Jak sobie radzisz z językiem?
Stwierdzenie, że język polski jest trudny, to mało
powiedziane. Przez jakiś czas na początku wydawało mi się, że jest
niezrozumiałym językiem i niemożliwym do nauczenia i zrozumienia. Istnieją
tysiące odmian, wariacji, począwszy od liczby pojedynczej i mnogiej do rodzaju
żeńskiego i męskiego. Do dziś nauczyłam się wielu słów i wiele już rozumiem.
Mogę być zadowolona i dumna z siebie, chociaż chciałabym uczyć się lepiej i
więcej, ale mój chłopak mi wcale w tym nie pomaga! Z drugiej strony w domu
zawsze mówimy po włosku, mimo tego, że on zna bardzo dobrze polski i mówi w tym
języku od dziecka. Ale nie jest dobrym nauczycielem i nie poczuwa się do tego,
aby mnie czegoś nauczyć! Na hali, dzięki mojemu angielskiemu, włoskiemu i
łamanemu polskiemu, udaje mi się porozumieć ze wszystkimi…
Opowiedz jakąś zabawną historię, jaka przydarzyła ci się w
przeciągu kilku miesięcy ze swoją drużyną.
Podróżujemy w grupie, to prawda. W Polsce jeździmy na mecze
busem, więc mamy czas aby się dobrze ze sobą poznać, to wpływa na naszą
atmosferę w drużynie. Jedna z takich historii dotyczy pewnego hobby, które
objęło każdą z nas w drużynie i narodziło się właśnie w czasie długiej podróży
busem. Mówię o… robieniu na drutach. Czy kiedykolwiek sobie wyobrażałaś
siatkarki w wieku 23 lat z kłębkiem włóczki i druty w rękach trenera, którzy
tworzą czapki, szale, chusty i rękawiczki? Na dodatek, czy wyobrażałaś sobie,
że kiedyś będę tak robić? Ja nigdy bym nie pomyślała, że tak. Na początku
miałam pewne trudności. Aby się nauczyć szydełkować musiałam trochę nad tym
posiedzieć, ale teraz w praktyce nieźle mi idzie. Tak mnie to pochłonęło, że na
Boże Narodzenie, zrobiłam małą niespodziankę mojej mamie i mojej przyszłej
teściowej i dałam im własnoręcznie zrobione szaliki zamknięte (tzw. kominy).
Patrzyły na mnie osłupiałe z otwartymi ustami! To miłe dawać komuś prezent
zrobiony przez siebie, więc postanowiłam kontynuować szydełkowanie, aby coś
poprawić, nauczyć się nowych technik i móc robić inne prezenty. Ostatnio jeden
otrzymał Michał, który dał mi zlecenie i natarczywie prosił.
Jak daleko możesz zajść ze swoją drużyną w mistrzostwach
Polski?
Prezes klubu na pierwszym spotkaniu przed sezonem powiedział
spokojnie, że ma świadomość naszego
potencjału i chciałby Pucharu oraz Superpucharu Polski i mistrzostwa w lidze.
Wyobraź sobie nasze twarze: „hm? To ma być zero presji i odpowiedzialności?
:)”. Jednak gra dla klubu, który chce wygrywać i poprawiać swoją pozycję
każdego roku, stawiając sobie wyższe cele, jest wyzwaniem. Dzisiaj mamy na
swoim koncie już Superpuchar i Puchar Polski oraz gramy w play-offach. Jesteśmy
na dobrej drodze, do spełnienia oczekiwań. Trzymam za nas kciuki...
Lubisz muzykę. Jaki rodzaj najbardziej?
Rzeczywiście, będąc tu w Polsce, nie mogłabym żyć bez
muzyki. Za każdym razem kiedy jadę samochodem włączam radio, żeby mieć
towarzystwo w podróży. Mogę odkrywać polskie hity. Z wyłączeniem niektórych
starszych piosenek, które złożyły się na historię polskiej muzyki, gusta
muzyczne są wszędzie podobne. W radiu puszczane są znane zagraniczne utwory
(angielskie, amerykańskie, włoskie etc.)
hip hopowe, popowe, rockowe oraz komercyjne polskie piosenki. Przyznam,
że ostatnio niektóre utwory z polskiej sceny muzycznej sobie nucę po cichu i
ciągle mam je w głowie. Jednak większość hitów, które towarzyszyły mi przez
cały okres w Polsce, były takie same jak we Włoszech: „Gangnam Style”, „She
wolf” Davida Guetty, „Diamonds” Rihanny, „Scream and shout” Will.I.am i jeszcze
więcej. Ostatnio często słucham jednej piosenki, która spodobała mi się pewnie
dlatego, że był to soundtrack finałowego turnieju Pucharu Polski i naszego
zwycięstwa - "Thrift Shop" Macklemore’a & Ryan Lewis’a!
Co jesz w Polsce?
Co jem? Zacznijmy od zupy, bo jest to pierwsze podstawowe
danie każdego obiadu. Zupa pomidorowa, pieczarkowa, cebulowa, serowa, warzywna.
Zazwyczaj je się zupy z makaronem. Później je się kurczaka z ziemniakami, dwa
dania są wystarczające na obiad. Ziemniaki, które je się w Polsce, są pyszne!
Polacy używają dużo czosnku, jednak ja staram się go nie nadużywać, mając
chłopaka ;). Jednak bez obaw: przyjeżdżając do Polski, nie umrze się z głodu!
Zawiązałaś jakieś przyjaźnie? Z kim trzymasz się w drużynie?
Jest wiele ludzi i rzeczy za którymi tęsknie, ale to
normalne. Jednak tutaj czuję się jak w domu.Na początku byłam dobrze przywitana
przez klub, który pomógł mi poznać lepiej siebie jako zawodniczkę i osobę
prywatnie, pomimo trudności (szczególnie języka). Pomogły mi w tym moje
koleżanki z drużyny. Ponownie spotkałam się z Ivaną Plchotovą, która przez
kilka lat grała w lidze włoskiej i z którą wciąż porozumiewam się w języku
włoskim. Miałam szczęście, że poznałam Magdalenę Śliwę, od której wiele się
nauczyłam. Jest naszą kapitan oraz moją współlokatorką na wyjazdach. Szybko się
polubiłyśmy i łączą nas wspaniałe relacje. Potem jest Asia Kaczor, super
dziewczyna, która przez cztery lata grała w USA i pomogła mi komunikować się z
resztą w języku angielskim. Następnie są dwie zawodniczki z Belgii: Frauke
Dirickx i Charlotte Leys, moja partnerka na rozgrzewce. To dwie słodkie dziewczyny, które mają
podobny styl życia do mojego. Stworzyła się między nami przyjaźń. Ale w końcu,
jeśli prawdą jest, że z niektórymi z moich koleżanek mam silniejszą więź,
prawdą jest również to, że mam dobre relacje z całym moim zespołem. W zespole
jest dobra atmosfera, która pozwala pracować w przyjemnych warunkach.
Jak ci się żyje z Michałem? Mieszkacie razem? Kto zmywa
naczynia, gotuje…? Może zdradzisz coś o przyszłości?
Michał i ja mieszkamy razem w mieszkaniu wynajętym w
Katowicach, oddalonych o 20 km od Dąbrowy Górniczej (gdzie gram) i kilka
kilometrów więcej od Jastrzębia-Zdroju (gdzie gra Michał). Nasze życie, jako
pary, idzie świetnie. Powiedzmy, że życie i wspólne dzielenie każdego dnia
pomogło nam wzmocnić i skonsolidować
nasze relacje, choć między treningami, meczami i podróżami wciąż tego czasu nie
jest tak dużo, jak byśmy chcieli. Oczywiście jest zupełnie inaczej, kiedy po
trudnym dniu wraca się zmęczonym do domu ze świadomością, że jest tam osoba,
którą kochasz, która cie rozumie i wie, że tylko swoją obecnością sprawia
radość. Wspaniale jest decydować wspólnie co będzie się robiło w wolny dzień,
nawet jeśli miałyby to być zakupy, gotowanie lub sprzątanie domu. Chociaż nie,
większość z tych domowych rzeczy robię ja, gosposia ;). Muszę przyznać jednak,
że Michał jest osobą, która uwielbia siedzieć w kuchni, sprawdza nowe przepisy,
eksperymentuje. Kocha gotować i muszę przyznać, że wszystko to co przygotuje
jest zjadliwe. Tak więc, nawet w kuchni jesteśmy dobrze zgrani, jesteśmy
wspólnikami. Zazwyczaj podczas eksperymentowania, kiedy coś nam wyjdzie
zapisujemy nasze przepisy aby później je wykorzystać na kolacji z przyjaciółmi.
Lubię dbać o niego, o dom, mi to nie przeszkadza. Z wyjątkiem tych dni, kiedy
jestem po długiej podróży, nie mam na nic ochoty. Jeżeli chodzi o nasze plany,
mamy ich wiele, ale na razie wolimy je zatrzymać dla siebie. Będzie to miła
niespodzianka…
opracowanie z schiacciamisto5.it
opracowanie z schiacciamisto5.it
Przyjechać do obcego kraju dla mężczyzny- bezcenne. Muszą się bardzo kochać :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wywiad. Widać, że Milena to bardzo otwarta i sympatyczna osoba i tak szczerze mówi o tych wszystkich przeżyciach... :)
OdpowiedzUsuńAle to z robieniem na drutach najlepsze.. :P
No i szczęścia im życzę ;)
P.S. Zmieniłam adres bloga na: http://w-sportowym-swiecie.blogspot.com/
Usuń